Jako mama dwójki zdrowych dzieci, wiem ile czasu i poświęcenia "kosztuje" codzienna opieka nad nimi, zadbanie o to by niczego im nie zabrakło... Kiedy więc widzę moją ukochaną koleżankę, która to na krok swojego chorego synka nie opuszcza i z całych sił próbuje pomóc mu jak tylko się da, jestem dla niej pełna podziwu, ale łza się sama w oku kręci i tysiąc pytań w głowie w chwil kilka się rodzi: "Dlaczego...?" na których odpowiedzieć sobie nie potrafię.